Charlotte's POV:
- Gotowe. - Powiedziałam odkładając na bok apteczkę.
Poczułam ręce zaciskające się na mojej talii.
- Dziękuję. - Wyszeptał mi do ucha.
Jego głos wywołał ciarki na plecach. Zaczął przesuwać usta w dół mojego karku i musiałam powstrzymywać się przed jęknięciem, ale poległam. Nie mogłam się pohamować, gdy składał pocałunki na mojej szyi. Zakryłam swoje usta dłonią i odsunęłam się od Justina, zapewne cała czerwona z zażenowania.
Roześmiał się i przyciągnął z powrotem do siebie.
- To nic takiego, kochanie, też cię pragnę. - Uśmiechnął się i złączył nasze usta w pocałunku.
Justin's POV:
Pragnąłem jej tak bardzo, że moje hormony wariowały. Wiedziałem, że to się kiedyś stanie, ale nie obchodziło mnie to, potrzebowałem jej. Zaniosłem ją do sypialni i delikatnie położyłem na łóżku nie przerywając pocałunku. Zacząłem ją delikatnie całować po szyi na co jęknęła. To mnie podnieciło jeszcze bardziej, ale coś tu nie pasowało. Coś było nie tak i ja to czułem. Odsunąłem się od niej i wstałem.
- Justin, coś się stało? - zapytała.
- Wciąż żywisz jakieś uczucia do Ryana, prawda?
Usiadła jednocześnie opuszczając wzrok.
Moje serce w tym momencie pękło. - Dlaczego?
- Nie wiem. Ale czekaj, skąd to wiesz, że ciągle coś do niego czuję?
Chciałem jej powiedzieć prawdę, ale nie mogłem.
- Po prostu mam przeczucie.
Natychmiast wstała i wyszła z pokoju.
- Char, zaczekaj!
- Myślę, że powinnam już iść. - powiedziała biorąc swoje rzeczy.
Nie wiem co mnie napadło, ale podbiegłem do niej i od razu pchnąłem na ścianę.
- Jesteś moja!
Charlotte's POV:
- Jesteś moja! - warknął.
Pisnęłam, gdy jego oczy zmieniły kolor na czerwony a na twarzy wypisana były wściekłość i frustracja.
- J-Justin, co się z Tobą dzieje? - w tej chwili zaczęłam się bać o własne życie.
- Jesteś moja. - było jedynym co powtarzał.
Jego twarz coraz bardziej zbliżała się do mojej i już prawie nie mogłam oddychać.
- JUSTIN, PRZESTAŃ!
Jednocześnie odwróciliśmy głowy w stronę drzwi, gdzie stał Chaz i Jasmine. Chaz natychmiast oderwał ode mnie Justina, a Jasmine od razu poprowadziła mnie do swojego pokoju.
Weszłyśmy tam, zastając Mandy siedzącą na łóżku.
- Charlotte! - Podbiegła do mnie i przytuliła.
Momentalnie się rozpłakałam. - Co jest z nim nie tak, do cholery?!
- Posłuchaj, Charlotte, nic się nie stało. Ich gatunek po prostu nie potrafi zapanować nad sobą zwłaszcza, gdy są w pobliżu swoich drugich połówek. - powiedziała Mandy.
- Co? - Zupełnie nie wiedziałam o czym ona mówi.
Obie spojrzały najpierw na siebie a później na mnie.
- Czy ktoś mi w końcu powie o co tu chodzi? - krzyknęłam.
- Charlotte... - zaczęła Jasmine, - Justin jest wilkołakiem.
To jedyne co zapamiętałam, zanim straciłam przytomność.
------------------------
eeee... hejka?
tiaa.. trochę minęło od poprzedniego rozdziału. nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał :o ale spoko, zaczynają się studia, więc może co nieco potłumaczę. teraz powoli bierze mnie stresior, bo w środę immatrykulacja. say whaaaat
nic nie będę wam obiecywać w związku z kolejnym rozdziałem. poproszę boga o motywację do dalszego tłumaczenia. aloha!