Charlotte's POV:
Znalazłam się w lesie, otaczała mnie ciemność, gdy ciągle biegłam starając się znaleźć drogę powrotną.
- Niech mi ktoś pomoże! - Krzyczałam nieustannie w nadziei, że ktoś mnie znajdzie i wyprowadzi stąd.
Cały czas czułam się obserwowana - Niech mi ktoś pomoże, błagam! - W tym momencie zaczęłam płakać, usłyszałam łamanie gałęzi. - Kto tam jest?! - Rozległo się głośne warknięcie i powoli wyłonił się wielki, włochaty potwor. Chciałam uciekać, ale nie mogłam się ruszyć, on się ciągle zbliżał aż stanął tuż przede mną. Jego oczy lśniły czerwienią i chciałam od niego uciec ale nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu, jakbym była zahipnotyzowana.
Nagle warknął z całych sił. - Jesteś moja!
- POMOCY!
~
- Charlotte!!
- NIE! PUŚĆ MNIE!
- Charlotte! Charlotte! Obudź się!
Usiadłam na łóżku cała spocona, z trudem łapiąc oddech.
- Charlotte, wszystko w porządku?
Rozejrzałam się po pokoju aż w końcu dostrzegłam Mandy.
- Ta. - Wzięłam głęboki oddech. - Nic mi nie jest. - Wstałam z łóżka.
- Jesteś pewna? Krzyczałaś jakbyś była mordowana albo coś.
- To był tylko zły sen, nic takiego. - Weszłam do łazienki i zaczęłam myć zęby.
- No dobra, cóż, lepiej się pośpiesz i ubierz, bo mamy piętnaście minut by dotrzeć na trening. - Powiedziała leżąc na moim łóżku, czytając gazetę.
Spojrzałam na zegarek.
- Kurwa. - Powiedziałam z pianą w ustach.
Szybko skończyłam poranną toaletę i przebrałam się w bluzkę, jakieś dresy i nałożyłam supry. Rozczesałam włosy i związałam w wysokiego kucyka, po czym wzięłam swoją torbę.
- Gotowa? - Spytała Mandy zabierając swoje rzeczy.
- Tak, chodźmy.
Zeszłyśmy na dół i wzięłam swoje klucze od samochodu.
- Mamo, jedziemy już na trening! - Krzyknęłam będąc przy drzwiach.
- Dobrze, baw się dobrze, kochanie! - Odkrzyknęła z kuchni
- Jedź ostroźnie! - Dodał Ethan.
- Będę.
Wsiadłyśmy do samochodu, który tato dał mi na szesnaste urodziny, przykre było to, że dał mi go jako 'przepraszam że nie spędzam z tobą tyle czasu ile powinienem' prezent. Moi rodzice rozwiedli się, kiedy miałam 4 lata, ojciec zostawił mamę bez niczego i musiała zajmować się również mną i Ethanem. Nie widziałam go odkąd odszedł, ostatnio słyszałam że był w Nowym Yorku ze swoją nową żoną. Szczerze mnie to nie obchodzi, ale życie bez niego jest zdecydowanie lepsze.
- Więc, Charlotte, kochasz mnie, prawda?
- Czasami, dlaczego pytasz? - Zaśmiałam się.
Wywróciła oczami, - Z racji tego, ze coraz bliżej do moich urodzin, zrobisz dla mnie wszystko, tak?
Westchnęłam. - Do czego zmierzasz, Mandy?
-Wieeeesz... Mój tato kupił mi na urodziny bilety na koncert Justina Biebera i z racji tego, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką i tak bardzo mnie kochasz, pomyślałam, że możemy pójść razem. - Posłała mi błagające spojrzenie.
Prychnęłam. - Ty sobie żartujesz, tak? Dobrze wiesz jak bardzo nienawidzę tego kolesia, Mandy, dlaczego w ogóle to zasugerowałaś? - Powiedziałam, wjeżdżając na parking.
- No Charlotte, proszę, nie chcę tego dzielić z kimś innym, nie czułabym się dobrze... zrób to dla mnie, proszę?
Wysiadłyśmy z samochodu i weszłyśmy do studia, Mandy wciąż paplała i namawiała mnie na to, żebym z nią poszła.
Jęknęłam. - Jeśli się zgodzę to zamkniesz się w końcu?
Skinęła głową z podekscytowaniem.
- Dobrze, w takim razie pójdę, ale tylko dlatego, że są to twoje urodziny. - Wywróciłam oczami.
- TAK! Kocham cię, o boziuniu, nie pożałujesz tego! To odmieni twoje życie na zawsze! - Prawie, że krzyczała podskakując w miejscu.
- Też cię kocham, a teraz się uspokój albo zmienię zdanie. - Znowu wywróciłam na nią oczami i roześmiałam się.
Przez cały trening myślałam o tym koncercie. Nie cieszyłam się z tego, że zobaczę Justina Biebera, ale hej, może Mandy miała rację. Pewnie skończy się na tym, że będę się całkiem nieźle bawić i zmieni mnie to na lepsze.
-----------
Cześć, Słoneczka x.
Tak więc za nami pierwszy rozdział, jak się podoba? Ja szczerze mówiąc dawno to czytałam i myślałam, że rozdziały będą dłuższe, a wyszło jak wyszło :P + jak macie jakieś propozycje co do tłumaczeń to piszcie w komentarzach :)
+ zapomniałam dopisać, że rozdziały będą dodawane w środy i soboty :)
Love, Kasja ♥
Prychnęłam. - Ty sobie żartujesz, tak? Dobrze wiesz jak bardzo nienawidzę tego kolesia, Mandy, dlaczego w ogóle to zasugerowałaś? - Powiedziałam, wjeżdżając na parking.
- No Charlotte, proszę, nie chcę tego dzielić z kimś innym, nie czułabym się dobrze... zrób to dla mnie, proszę?
Wysiadłyśmy z samochodu i weszłyśmy do studia, Mandy wciąż paplała i namawiała mnie na to, żebym z nią poszła.
Jęknęłam. - Jeśli się zgodzę to zamkniesz się w końcu?
Skinęła głową z podekscytowaniem.
- Dobrze, w takim razie pójdę, ale tylko dlatego, że są to twoje urodziny. - Wywróciłam oczami.
- TAK! Kocham cię, o boziuniu, nie pożałujesz tego! To odmieni twoje życie na zawsze! - Prawie, że krzyczała podskakując w miejscu.
- Też cię kocham, a teraz się uspokój albo zmienię zdanie. - Znowu wywróciłam na nią oczami i roześmiałam się.
Przez cały trening myślałam o tym koncercie. Nie cieszyłam się z tego, że zobaczę Justina Biebera, ale hej, może Mandy miała rację. Pewnie skończy się na tym, że będę się całkiem nieźle bawić i zmieni mnie to na lepsze.
-----------
Cześć, Słoneczka x.
Tak więc za nami pierwszy rozdział, jak się podoba? Ja szczerze mówiąc dawno to czytałam i myślałam, że rozdziały będą dłuższe, a wyszło jak wyszło :P + jak macie jakieś propozycje co do tłumaczeń to piszcie w komentarzach :)
+ zapomniałam dopisać, że rozdziały będą dodawane w środy i soboty :)
Love, Kasja ♥
zapowiada się ciekawie! :D
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńNatrafiłam na to ff jeszcze przed tłumaczeniem i szczerze mi się spodobało. Fajnie jest to teraz czytać w naszym języku. Życzę chęci do tłumaczenia i czekam niecierpliwie na następny :)
OdpowiedzUsuńFajnie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńJest, w końcu jakaś ciekawa fabuła!
OdpowiedzUsuńSławny Justin Bieber wilkołakiem, aaa (mam mały atak fangirling-u) XD
Dziękuję za tłumaczenie DB i Dirty :)
xoxo
Jeśli masz czas to zapraszam :)
x-dylanchavez-x.blogspot.com