Charlotte's POV:
Zaparło mi dech w piersi - O mój Boże, Justin!
Tam, na środku plaży ustawiony był stolik otoczony kilkoma tuzinami zapalonych świec. Uśmiechnęłam się po czym przyłożyłam dłoń do ust. Zabrało mi słów.
Justin podszedł tam i odsunął dla mnie krzesło.
- Justin, t-to jest niesamowite. - Wyznałam, siadając.
- Dla ciebie wszystko co najlepsze. - Uśmiechnął się.
Zarumieniłam się. - Naprawdę nie musiałeś tego robić.
- Ale chciałem. - Wstał i przyniósł kosz piknikowy. - Kolacja podana. - Otworzył, wyjmując z niego dwie kanapki z masłem orzechowym i dżemem, ciasto z jabłkami i sok pomarańczowy.
Zaśmiałam się. - Wow, ale z ciebie kucharz.
- Prawda?
Wręczył mi kanapkę i nalał trochę soku.
- Dlaczego akurat pomarańczowy?
- Bo sok pomarańczowy jest super i nie jest przeznaczony do picia tylko przy śniadaniu.
Zachichotałam. - Jesteś dziwny, Bieber.
- Odezwała się.
Zgrywałam urażoną. - Ja wcale nie jestem dziwna.
- Hej, lubię cię taką. Przez to jesteś bardziej.. - Zastanowił się chwilę. - Interesująca.
Czułam jak moje policzki przybierają różowy kolor.
- Jesteś słodka, kiedy się rumienisz. - Kontynuował.
Przez to zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona. Wzięłam kęs kanapki i pozwolił kremowej bogini przejąć kontrolę.
- Czas na deser. Zrobiłem to ciasto specjalnie dla ciebie. - Powiedział wyjmując je.
- Och, czyżby
- Nom.
Roześmiałam się i ugryzłam kawałek. - Zaskakująco dobre.
Teraz to on udał urażonego. - Więc od razu założyłaś, że będzie złe?
Uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami.
Zaśmiał się. - Może przejdziemy się wzdłuż wybrzeża?
Poczułam motyle w brzuchu, gdy wstaliśmy.
Justin's POV:
Szliśmy za rękę po plaży i nie mogłem oderwać od niej wzroku, kiedy tak opowiadała mi o swoim dzieciństwie, ale byłem zbyt rozproszony jej oczami, lśniącymi w blasku księżyca.
- A potem przeprowadziliśmy się tutaj. - Powiedziała, patrząc na mnie.
- Nieźle.
Zachichotała. - Mam wrażenie, że w ogóle nie słuchałeś co do ciebie mówiłam.
Uśmiechnąłem się. - Przepraszam, byłem rozkojarzony.
- Czym?
- Tobą.
Spojrzała w dół, chowając zaróżowione policzki, uśmiechnąłem się unosząc kciukiem jej twarz. Popatrzyłem w jej oczy i powoli spuszczałem wzrok aż do ust. Tak bardzo chciałem ją pocałować. Ach! Głupie hormony!
- Justin?
- Hm?
Uśmiechnęła się. - Pocałuj mnie.
Rozważałem nad tym czy zrobić to, czy nie. Bałem się, bo gdybym to zrobił, nie mógłbym się kontrolować.
- Char, myślę, że to nie jest dobry pomysł.
Uśmiech zszedł z jej twarzy. - Och, rozumiem. - Puściła moją rękę i zaczęła ode mnie odchodzić.
Westchnąłem. - Charlotte, poczekaj.
- Nie, Justin, jest okej. Rozumiem, że jeszcze nic do mnie nie czujesz.
- Nie, Charlotte, to nie tak. Po prostu.. - Ugryzłem się w język zanim powiedziałem jej coś czego bym żałował.
- Co? Nie lubisz mnie? O to chodzi?
- Nie. Lubię cię, Charlotte, ale rzecz w tym, że.. nie mogę ci powiedzieć.
- Dlaczego? - Stanęła, czekając na odpowiedź.
- Ja..
- Wiesz co, jestem zmęczona, możesz zawieźć mnie do domu.
Serce zaczęło mnie boleć. - Charlotte, ja-
- Proszę, Justin. - Łzy napłynęły jej do oczu.
Powstrzymałem swoje łzy i skinąłem głową, wróciliśmy do auta i odjechaliśmy. Co chwila na nią spoglądałem, ale jedyne co robiła, to obserwowanie wszystkiego co mijaliśmy. Zdecydowałem podejrzeć jej myśli, by wiedzieć co jej chodzi po głowie.
'- Co on ukrywa? Dlaczego boi się to powiedzieć?'
Westchnąłem. Chciałem jej powiedzieć, nawet bardzo, ale nie wiedziałem jak to zrobić. Podjechaliśmy pod jej dom, odwróciłem się by z nią porozmawiać, ale nie czekając, wysiadła. Patrzyłem jak wchodzi do środka. Zacząłem czuć złość, ale nie na nią, na mnie. Jaki jestem głupi! Dlaczego jej po prostu nie powiedziałem?! Uderzyłem pięściami w kierownicę. Ta randka z pewnością nie poszła tak jak to zaplanowałem. Muszę to naprawić.
Charlotte's POV:
Wysiadłam z samochodu zanim Justin zdążył cokolwiek powiedzieć. Wtedy gdy moje uczucia do niego wzrastały, on postanowił mieć przede mną sekrety.
- Cześć, Char, jak tam randka z Justinem? - Spytał od razu Ethan.
- W porządku.
Poszłam do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami. Nie wiedziałam dlaczego byłam wściekła, jakby ktoś kontrolował moje emocje. Rzuciłam się na łóżko i zatopiłam twarz w poduszce wydając jęk frustracji. Słyszałam dźwięk otwieranych drzwi i po chwili czułam jak ktoś siadł na moim łóżku.
- Co się stało?
- Nie chcę o tym mówić, Ethan. - Powiedziałam odwracając się od niego.
Westchnął. - Wstawaj. - Rzucił po czym zaczął mnie podnosić.
- Nie, chce mi się spać. - Jęknęłam.
- Wstawaj, zabieram cię na lody.
- O 22:30? - Zaśmiałam się.
- Nom. A teraz wstawaj, albo zaniosę cię do samochodu.
Zignorowałam go i schowałam się pod koc.
- Jak sobie chcesz. - Powiedział.
Poczułam jak wstaje z łóżka i odchodzi, już chciałam odetchnąć, gdy nagle byłam podnoszona.
- Ethan, co ty robisz?!
- Ej, przecież powiedziałem, że cię zaniosę.
- Ethan, postaw mnie.
- Nie.
- Mamoo, Ethan nie chce mnie zostawić w spokoju!
Zaśmiał się. - Mamy nie ma.
- Świetnie. - Syknęłam z sarkazmem.
Ethan faktycznie zaniósł mnie do samych drzwi.
- Nie ruszaj się. - Rozkazał, sadzając mnie.
Wystawiłam język i siedziałam nadąsana. Przyjechaliśmy do McDonald's gdzie kupił mi czekoladowego loda.
- Dobra, teraz zacznij mówić.
Westchnęłam i opowiedziałam mu wszystko. Jejku, naprawdę nienawidzę, gdy zmusza mnie do mówienia mu wszystkiego.
- Po prostu daj mu trochę czasu. Prędzej czy później ci to powie, tylko się o to nie martw.
- Pewnie masz rację.
- Wiem, że mam rację. - Zaśmiał się.
Wywróciłam oczami i kontynuowałam jedzenie. Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy, gdy usłyszałam jak ktoś mówi moje imię.
- Charlotte?
Odwróciłam się i od razu uśmiechnęłam. - Cześć.
---------------
Czy tylko ja mam wrażenie, że ona ciągle chichocze? :| Echh, ale wyrobiłam się w środę! Co prawda późno, ale rozdział jest :)
Już zaraz macie koniec roku, wszyscy zdaliście? :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz